Gotuj bez okrasy, czyli bułka z masłem
Zdrowe odżywianie jest jedną z podstawowych zasad zachowania zdrowia każdego organizmu i urody. Wiedzieli o tym już starożytni żacy. Wszystkie kęski, kęsy i łyczki rozpadają się na części pierwsze w naszych ustach, żołądkach, jelitach, by po skomplikowanych (nieopisywalnych dla nieścisłoumysłowego studenta) procesach biologiczno-chemiczno-fizycznych stać się cegiełką, zaprawą czy też tynkiem - jak kto woli -tworzącym stabilną konstrukcję naszego ciała.
Statystyczny student nie ma zwykle czasu / ochoty / środków* , by przyrządzić sobie czy współbiesiadnikom(-lokatorom) tak zwany porządny obiad. Niejedna mama (że o babci nie wspomnę) zadrżałaby ze strachu widząc, co też jej pociecha zajada na co dzień i ze zgrozą zlustrowałaby zawartość jej lodówki.
Wiesz, jak jest, a raczej: wiesz, jak jesz. Tylko co z tym fantem zrobić? Jest na to sposób. Pomijając kwestie regularnego odwiedzania stołówki akademickiej i - broń Boże! -budki z fast foodami, proponuję zrobić przegląd zapasów w lodówce, szafkach, spiżarkach i, wykorzystując ułańską fantazję, zgodnie z powiedzeniem: "Student potrafi!", zabrać się do gotowania (żeby nie powiedzieć: pójść po rozum do garów ). Dla zachęty podam Wam kilka sprawdzonych przykładów "nie testowanych na zwierzętach", ale na zgłodniałych (i nie tylko) współbraciach-studentach i sobie. Od razu dodam, że nie przypadną one do gustu kulinarnym konserwatystom, dla których połączenie typu ser - dżem / miód / keczup / majonez* jest nie do przełknięcia. A to przecież chleb powszedni (w sensie: codzienność, nic nadzwyczajnego) wszystkich dzieci, przynajmniej w moich stronach (a dodam, że nie jest to Laos, Kambodża ani inne z państw Wschodu).
Pierwsze danie, do którego przyrządzenia zachęcam, przywędrowało do Bydgoszczy z Gliszcza (tam prawdopodobnie sama królowa Bona - znana "importerka" włoszczyzny - przekazała ową recepturę mieszkańcom ). Przyznam, że mimo szerokiego horyzontu tolerancji kulinarnej, początkowo zakwalifikowałam potrawę do grupy "sardynka z bitą śmietaną" (czytaj: fuj!), jednak po degustacji zmieniłam zdanie. Jej smak jest nietypowy, ciekawy, po prostu inny, ale przecież o poszukiwanie i odkrywanie nowych smaków życia chodzi - w tym cała przyjemność.
Owym tajemniczym posiłkiem jest - uwaga! - zupa bananowa z mięsem mielonym i curry. Jego premiera miała miejsce podczas stancjowego "Zupa party" (nazwa powstała analogicznie do Pidżama-, Latino- czy Wieś party). Grupowe przygotowywanie posiłku to prawdziwa frajda i ciekawa alternatywa dla zadymionych pubów, którą gorąco polecam wszystkim miłośnikom dobrej zabawy, pysznego jadła i niekonwencjonalnych pomysłów.
Inne, mniej egzotyczne potrawy, które warto przyrządzić: sałatka z zupki chińskiej, kotlety z płatków owsianych z rodzynkami bądź z ryżu i natki pietruszki, sałatka z rzeżuchy (jedynej całorocznej nowalijki, którą można uprawiać na parapecie), ciasto z marchewką - mniam!, są równie nieskomplikowane (jeśli chodzi o sposób przygotowania), a ich smak pozostaje na długo w pamięci, jako rozkosz dla podniebienia.
To tylko niektóre z nietypowych dań, z jakimi miałam okazję obcować organoleptycznie . Zapewne niejedna / niejeden (panowie są ponoć lepszymi kucharzami) z Was ma swoje ulubione po-tworki / -trawy*.
Jeśli któraś z propozycji studenckiego posiłku wzbudziła Wasze zainteresowanie bądź chcecie podzielić się swoimi kulinarnymi doświadczeniami, piszcie. Chętnie udostępnię przepisy, choć tak naprawdę wystarczy: 20 dkg chęci, 0,5 szklanki wolnego czasu i szczypta fantazji, by zrobić coś z niczego. Dla studenta to przecież bułka z masłem!
*niepotrzebne skreślić
Oliwia Romaniuk