ZNANI I NIEZNANI UKW ( Atheneum nr 13)

Gościem rubryki Znani i Nieznani UKW jest nasz kolega, przybysz znad Bałtyku, student i niestudent UKW, Honorowy Redaktor Naczelny Atheneum.

Agata Karczewska: Pewnie niejedna osoba, która słyszy Twoje nazwisko, kojarzy Cię na uczelni i poza nią z działalności w wielu organizacjach studenckich, m.in. Akademickiego Kręgu Instruktorskiego im. Janusza Korczaka, Koła Inicjatywy Dziennikarskiej Atheneum, Studenckiego Klubu Beanus '70 REAKTYWACJA, Uczelnianego Klubu Turystów. Dlaczego postanowiłeś w nich działać?

Łukasz Łobodziński: Studencka działalność pozawykładowa czy też pozaksiążkowa od zawsze była dla mnie esencją studiowania. Nie wyobrażałem sobie tak po prostu zaliczać kolejnych semestrów nauki. Byłoby to zbyt banalne i mimo wszystko mało rozwijające. Działalność w organizacjach studenckich pozwoliła mocno poszerzyć moje horyzonty, nabrać pewności siebie, a przede wszystkim poznać wielu niesamowitych, nietuzinkowych i przesympatycznych ludzi z ogromną chęcią do działania. Skąd różnorodność? Na bazie jednych kół naukowych tworzyliśmy kolejne, bliskie naszym zainteresowaniom i tak to się potoczyło.

A.K.:Przez cały czas studiów angażowałeś się w życie studenckie na naszej uczelni, czego nauczyłeś się przez te lata, nie mówiąc oczywiście o wiedzy książkowej :-)

Ł.Ł.: Przez te lata znalazłem odpowiedź na często stawiane pytanie: "Dlaczego w Bydgoszczy nic się nie dzieje?". Mentalność, którą można tutaj zaobserwować, skłania do wielu smutnych refleksji. Z jednej strony brak zainteresowania i zrozumienia, a nierzadko niechęć osób w jakiś sposób decyzyjnych (administracja, naturalnie poza kilkoma wyjątkami), a z drugiej masowa ewakuacja w każdy czwartek do rodzinnego domu rzeszy studentów. Najłatwiej jest narzekać i krytykować, trudniej wyjść z jakąś inicjatywą. Dlatego zawsze ogromny szacunek będą wzbudzać we mnie ludzie, którzy mimo aż tylu przeciwności starają się sprawić, by to miasto i region nie były zaściankiem pod wieloma względami!

A.K.:Studia i działalność studencka bardzo często wiążą się z niezapomnianymi wydarzeniami, śmiesznym historiami bądź traumatycznymi przeżyciami. Czego Ty nigdy nie zapomnisz z tego okresu?

Ł.Ł.:Było tego tak wiele, że nie sposób wszystko zapamiętać. Na pewno imprezy w akademikach (wtedy nie panował jeszcze taki marazm, jak obecnie), szczególnie tzw. "drzwi otwarte", czy podróżowanie windą pełną znajomych przez całą noc. Z całą pewnością niezapomnianym przeżyciem była wizyta na dachu dawnego domu studenta przy ul. Ogińskiego i zjazd tyrolski na specjalnie przygotowanej linie z wysokości 10 piętra! Z racji niewdzięcznego miejsca, w którym przyszło mi studiować (witaj Przemysłowo!), z wielkim sentymentem wspominam tzw. Wzgórza Golan, gdzie nie zaglądał nawet pies z kulawą nogą, a bociany startowały pionowo. To była prawdziwa enklawa podczas licznych "okienek".

A.K.:Czy możesz powiedzieć, że przez ten okres studiów, który już niemal za Tobą, odniosłeś sukces, że dokonałeś tego, co sobie założyłeś?

Ł.Ł.: Myślę, że tak. Na pierwszym roku gabinet prorektora czy dziekana był dla mnie pojęciem abstrakcyjnym. Dzisiaj "swobodnie" poruszam się w takich miejscach, wiem, do kogo, z jaką sprawą trzeba się zgłosić. Można żartobliwie stwierdzić, że czuję się w pewnym stopniu jak pracownik UKW. Znając sytuację niejako "od środka", mogę stwierdzić, że niewątpliwym sukcesem było rozwijanie działalności dziennikarskiej na uczelni oraz fakt utrzymania studenckiego pisma do chwili obecnej.

A.K.:Myślę, że dzięki tak aktywnej działalności studenckiej wiele osiągnąłeś. Jaki masz przepis na sukces? Jakich wskazówek udzieliłbyś studentom, by go uzyskać?

Ł.Ł.: Upór w pozytywnym tego słowa znaczeniu, cierpliwość, konsekwencja i nie oglądanie się za siebie, gdy w tyle pozostali sami maruderzy.

A.K.: Co w codziennym pośpiechu pozwala, że czujesz się szczęśliwy?

Ł.Ł.: Przede wszystkim pomoc przy organizacji różnego rodzaju akcji charytatywnych. Naprawdę wielkim szczęściem dla mnie jest widzieć uśmiech u osób, które nieczęsto mają powody do radości.

A.K.: Nie wliczając już tu pracy magisterskiej (bo wiem, że intensywnie pracujesz nad nią), jakie masz plany na przyszłość?

Ł.Ł.: Można nie wiem jak skrupulatnie planować, a i tak scenariusz pisze samo życie. Dlatego nie snuję planów, tylko biorę życie takim, jakie jest, starając się mniej lub bardziej je modyfikować.

A teraz krótki test:
  • marzę o: wiem o czym
  • nienawidzę: chamstwa i głupoty
  • w słoneczny dzień: cieszę się, że jest
  • gdy mam chandrę: uprawiam sport
  • nie ma nic lepszego od: uśmiechu drugiego człowieka
  • męczę się, gdy: słucham głupich rozmów w autobusie
  • żałuję: nie mam czego żałować

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Agata Karczewska