Gwara bydgoska staje się skansenem językowym – rozmowa z prof. Andrzejem Dyszakiem

Andrzej Dyszak mówi przez mikrofon, stojąc na ulicy Mostowej. Obok wypisane na kartkach przykłady gwary. W tle jeden ze spichrzy bydgoskich

Poproszę sznekę z glancem. Takie wyrażenia coraz rzadziej słychać w bydgoskich sklepach, ale naukowcy UKW nie ustają w walce o zachowanie gwary bydgoskiej. W tym roku, nakładem Wydawnictwa UKW, ukazało się drugie wydanie „Nowego słownika gwary miejskiej bydgoszczan”, autorstwa prof. dr. hab. Andrzeja Dyszaka z Wydziału Językoznawstwa UKW. Z tej okazji rozmawiamy z Profesorem o elementach charakterystycznych naszej gwary i jej przyszłości.

Jakie elementy historii, geopolityczne czy społeczne miały największy wpływ na gwarę bydgoską?

Gwara bydgoska została ukształtowana przede wszystkim przez dwa czynniki: geograficzny (położenie Bydgoszczy na terenie szeroko rozumianego dialektu wielkopolskiego i gwarowe otoczenie miasta: Pałuki, Krajna, Bory, Kociewie, ziemia chełmińsko-dobrzyńska, Kujawy) i historyczny (włączenie miasta w obszar Królestwa Prus w wyniku pierwszego rozbioru Polski). Na język mieszkańców Bydgoszczy miał zatem długotrwały i silny wpływ język niemiecki (germanizacja) oraz języki mieszkańców wsi, emigrujących do Bydgoszczy w poszukiwaniu pracy.

Najnowsza publikacja słownika gwary miejskiej bydgoszczan jest już kolejnym jego wydaniem, rozszerzonym o wiele słów, wyrażeń i zwrotów. Czy jest to efekt kolejnych badań, czy może nasza gwara bydgoska wciąż się rozwija i wzbogaca o kolejne słowa?

Pierwszy słownik, oparty wyłącznie na słownictwie gwarowym zapisanym przez Jerzego Sulimę-Kamińskiego w Moście Królowej Jadwigi ukazał się w 2008 r. i nosił tytuł Jak mówili bydgoszczanie. Reakcja bydgoszczan była natychmiastowa - na łamach internetowego wydania „Gazety Wyborczej” rozgorzała dyskusja, która przyniosła słownictwo nieodnotowane w tej powieści. A moje dalsze poszukiwania zapisów gwary bydgoskiej sięgnęły innych "bydgoskich" powieści, jak np. Obóz Wszystkich Świętych Tadeusza Nowakowskiego, Kamienny bruk Wiesława Rogowskiego czy Gimnazjalistki z Kujawskiej Janiny Biedowicz (do tego doszły publikacje wspomnieniowe z Pamiętnikiem Gapia Zbigniewa Raszewskiego na czele). Ale gwara bydgoska już się nie rozwija, jest raczej „w odwrocie” (podobnie jak gwary ludowe - wiejskie), stała się swoistym skansenem językowym i skarbnicą dawnej codziennej mowy bydgoszczan).

Andrzej Dyszak pozuje do zdjęcia, trzymając w ręcę omawiany słownik. W tle ścianie plakat z okładkami książek
Fot. Prof. Andrzej Dyszak prezentuje swój najnowszy słownik.


Jakie przykładowe elementy gwary są charakterystyczne tylko dla naszego bydgoskiego i są nieznane w żadnym innym regionie Polski?

Takich gwaryzmów jest bardzo mało. Gwara bydgoska ma wiele cech leksykalnych wspólnych z gwarą poznańską, bo gwary te sąsiadują ze sobą i geneza obu gwar jest podobna. Gwaryzmy bydgoskie są znane także w innych regionach Polski. Bez wątpienia tylko bydgoskie są takie nazwy, jak Fara, Klaryski, Bazylika, Jachetki, Kapy, Londynek, Ułańskie Pole, czy nazwy pospolite, jak antek, szwederowiak czy czasowniki: gracować czy wekslować.

Czy ma Pan Profesor wrażenie, że nasza gwara zostaje trochę zapominana i znika z codziennych rozmów? Pamiętam, że w moim dzieciństwie, trzy dekady temu, np. zwrot „bryle”, „statory” był powszechnie używany, nie traktowaliśmy go nawet jako gwarę. Jednak dziś, gdybym powiedział tak chociażby w rozmowie z pokoleniem naszych studentów, to nie będą znali tych wyrażeń.

Pańskie spostrzeżenie jest trafne: bydgoszczanie zapominają już o swojej gwarze, starsi mieszkańcy Bydgoszczy, jeśli nawet znają gwaryzmy bydgoskie, nie przekazują ich młodszym pokoleniom, rzadko dziś w domu na naczynia mówi się statki czy statory - w przywołanej przez Pana formie zgrubiałej, w niewielu domach używa się ryczki, rzadko kupując drożdżówkę, prosi się o sznekę (lub sznekę z glancem). Warto natomiast wspomnieć, że gwarą bydgoską zainteresowała grupa studentów - choć niewielka - II roku studiów magisterskich filologii polskiej i studenci kulturoznawstwa, działający w kole naukowym kierowanym przez dr Martę Hartenberger.

Dziś w języku polskim jest coraz więcej sztucznie wykreowanych słów, np. na podstawie internetowych trendów, co znajduje odzwierciedlenie w organizowanym od 2016 roku konkursie na „Młodzieżowe Słowo Roku”, jak też naleciałości z języka angielskiego. Czy stają się one konkurencją dla gwar regionalnych?

To zupełnie inne zjawiska. W gwarze bydgoskiej też są zapożyczenia z różnych języków, przeważają i dominują germanizmy, ale jest i anglicyzm (tender), i galicyzm (brabanson). W historii języka polskiego były różne okresy jego rozwoju, w których pojawiały się liczne zapożyczenia z wielu języków europejskich (czeskiego, niemieckiego, włoskiego francuskiego, ukraińskiego czy także rosyjskiego, chociaż tych jest mało). Nie zagrażają one polszczyźnie.
Anglicyzmy we współczesnej polszczyźnie są przede wszystkim wynikiem globalizacji: język angielski ma podobny wpływ na wszystkie języki, wiele słów z języka angielskiego stało się internacjonalizmami, angielszczyzna spełnia dziś rolę języka niemalże powszechnego, zastąpił w tej funkcji język esperanto (stworzony przez urodzonego w Białymstoku Ludwika Zamenhofa).
Młodzieżowe słowa roku (i te, które pretendują do tego miana) to twory często sztuczne, efemerydy, nierzadko nieużywane także przez samą młodzież. Nie jestem entuzjastą tego konkursu, nie rozumiem, co on ma pokazać, chyba tylko „kreatywność” językową młodego pokolenia.

Jaka przyszłość czeka gwarę bydgoską w zmieniającym się świecie? Wciąż będzie obecna w naszej mowie czy pozostanie tylko historyczną ciekawostką?

Jak wspomniałem wcześniej, gwara bydgoska jest już - moim zdaniem - historyczną odmianą potocznej polszczyzny bydgoszczan. Była żywą ich mową przede wszystkim w międzywojniu, okresie okupacji hitlerowskiej (wówczas weszło do niej wiele wtrętów niemieckich, które jednakże zniknęły po zakończeniu wojny). Od początku lat 60. XX wieku gwara jest „w odwrocie”, powoli zanika. Włodarze Bydgoszczy nie okazują gwarze bydgoskiej zbytniej atencji (w przeciwieństwie na przykład do władz samorządowych Poznania). Natomiast spotykam się z młodzieżą szkolną Bydgoszczy, wygłaszając pogadanki o gwarze tego miasta, ale język nie używany zanika, staje się martwy. Tak dzieje się, niestety, z gwarą miejską bydgoszczan.

Rozmawiał: Sebastian Nowak